skip to main | skip to sidebar
mysie przemyślenia
czyli mała mysz w wielkim mieście
RSS

"rodzinne" Święta

0 komentarze

Czas Świąt Wielkanocnych spędzam w domu rodzinnym. Biorąc pod uwagę relacje, jakie panują pomiędzy mną a moją rodziną, przekraczając próg nie spodziewałam się przyjaznej atmosfery, która pozwoliłaby naładować psychiczny akumulator i wspomóc w walce z problemami szarej, miejskiej codzienności. Ale to, co w czasie przebywania w domu, stało się moim udziałem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania, niestety w negatywnym sensie.


Nieuniknione spięcia zaczęły się już pierwszego dnia, z powodu mojego stosunku do rodziny i obowiązków wynikających z tytułu bycia w tej rodzinie - że domu nie sprzątam, że nic nie pomogłam w przedświątecznych przygotowaniach, że nigdy nie można na mnie liczyć, bo zjawiam się kiedy chcę i na jak długo chcę. I nie sposób tego przewidzieć, ani liczyć na jakiekolwiek zaangażowanie z mojej strony.


O ile do tego typu wyrzutów zdążyłam się już przyzwyczaić, o tyle uznanie za błąd i wykorzystanie przeciwko mnie faktu, że z całej siły staram się pomagając ludziom w moim otoczeniu, to było już przegięcie.


Nie wiem, jak daleko można się posunąć dla chęci uzyskania nowego argumentu w kłótni. Nie rozumiem, jak można mieć komuś za złe, że wciąż wierzy, że ten świat nie jest jeszcze taki zły, że są ludzie, którzy są warci tego, żeby im pomóc. Czasem jest to jakaś błahostka, drobna rzecz codzienna, czasem jest to poświęcenie swojego czasu, pieniędzy, a czasem wysłuchanie kogoś, kto akurat w danej chwili tego potrzebuje.


Nie czekam na rewanż za moją pomoc. Nie szukam poklasku, krepują mnie podziękowania. Wydawałoby się, że znalazła się następna Matka Teresa – niestety, daleko mi do niej. Wciąż w tyle głowy czuję mój egoizm, który momentami walczy z tym moim maniakalnym poświęcaniem się dla świata.


Póki co jednak, słabo mu wychodzi. Pewnie dlatego, że wciąż znajduję ludzi, którzy w moim przeświadczeniu, zasługują na podanie pomocnej dłoni. Ale patrzę czasem na to wszystko z drugiej strony i myślę sobie, że w tym moim altruizmie wcale nie ma tego egoizmu tak mało. Stwierdziłam bowiem ostatnio, że czuję się samotna. Nie mam pracy, ilość zajęć na uczelni nie zajmuje mnie i nie przytłacza ogromem materiału. Nie narzekam na brak zajęć, w końcu mam przecież pracę licencjacką do napisania, ale sama sobie zadaję pytanie, czy to moje poświęcanie się nie jest powodowane chęcią czucia się potrzebną. Bo wiadomo, pomoc absorbuje. To wypełnia mi czas. Tylko takie egoistyczne profity zdołałam znaleźć w tym wszystkim. Przynajmniej pocieszam się, że nie jestem chodzącą świętą, która bezinteresownie naprawia świat. Najgorsze jest to, że nie wiem, jak duży udział w tym wszystkim ma tylko troska o własne zdrowie psychiczne.


Święta wielkanocne upływają zatem pod znakiem kłótni i samotności. Korzystając z mnogości pomieszczeń w domu, zaszywam się gdzie tylko się da, żeby nie prowokować już żadnych docinków i sprzeczek. W całym domu czuje się napiętą atmosferę, dlatego staram się od niej uciec na wszelkie sposoby. Robię to w zależności od sytuacji, ogólnie jednak starając się przebywać na piętrze a nie w parterowej części użytkowej. Dużo śpię.


Miałam plan, żeby już od samego przyjazdu zająć się pracą nad licencjatem. Niestety wydarzenia miały inny bieg i w rezultacie trudno mi jest skupić się na czymkolwiek. Na szczęście tylko jeden dzień i wracam.






0 responses to ""rodzinne" Święta"


Prześlij komentarz

Nowszy post Starszy post Strona główna
Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom)

    ...a wcześniej:

    • czerwca 2013 (1)
    • września 2012 (1)
    • marca 2012 (2)
    • września 2010 (3)
    • maja 2010 (1)
    • kwietnia 2010 (4)
    • marca 2010 (13)
    • lutego 2010 (2)

Wszystkie prawa zastrzeżone.