Program Trzeci Polskiego radia to pierwsza stacja, jakiej zaczęłam słuchać na poważnie (myślę tu o głębszym wsłuchaniu się w przekazywane na antenie treści, a nie tylko traktowanie dźwięku z głośników jako tło). Na Pierwszą Komunię Świętą dostałam pierwsze w swoim życiu radio. I wtedy tata pokazał mi Trójkę. Zamykałam się w swoim pokoju i całymi nocami potrafiłam słuchać tylko Trójki. Wtedy to zaczęło się moje zainteresowanie radiem jako medium.
W Wielki Piątek, kiedy cała rodzina (oprócz mnie) udała się do kościoła, ja zasiadłam w kuchni do produkcji sałatki warzywnej. Po włączeniu radia usłyszałam głos redaktora Strzyczkowskiego, który moderował luźne wejścia telefoniczne słuchaczy. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że mowa była o jednym ze słuchaczy, który publicznie wylał swoje wielkopiątkowe cierpienia – oto żona zmusiła go do wytrzepania trzech dywanów. No i zaczęło się – zaczęli dzwonić słuchacze z radami. Myślałam, że ze złości przegryzę kabel zasilający odbiornik. Ale postanowiłam dać upust mojej irytacji w inny sposób i niewiele myśląc wykręciłam numer do studia.
Może to i lepiej, że dodzwonić udało mi się już za późno, żeby wejść na antenę, bo dzięki temu miałam możliwość odbycia bardzo interesującej rozmowy z panem odbierającym telefony. Zaczęłam od tego, że Trójka wydawała mi się dotychczas jako naprawdę wartościowa stacja, która jako jedyna „trzyma poziom” pośród intelektualnego chłamu w eterze, a tymczasem włączam w Wielki Piątek wieczorem radio, a tam akcja trzepania dywanów. Nikt nie każe się modlić na antenie, albo zrezygnować z muzyki, ale wypadałoby uszanować uczucia religijne dużej części społeczeństwa i przynajmniej postarać się o utrzymanie poziomu wypowiedzi antenowych.
Pan redaktor przyznał mi rację, ale ubolewającym tonem dodał, że Trójka nie robiła materiału o trzepaniu dywanów, a temat ten wyszedł oddolnie. Stwierdził też, że jest to radio dla słuchaczy i musi ono z założenia dostosowywać się do ich potrzeb. Dlatego trzeba się pogodzić z faktem, że ludzie czas spędzają w centrach handlowych i trzepią dywany w Wielki Piątek. Ale czy zapewnienie ludziom chleba i igrzysk to dobra strategia na dłuższą metę?
Pozostało nam tylko ubolewać nad tym, że temat ten wywołał ekstazę u tak dużej liczby dzwoniących. Rozmowę zakończyliśmy bardzo miło, przekazując sobie życzenia świąteczne. Zastanowiła mnie wtedy tylko rozbrajająca szczerość w głosie po drugiej stronie...
Coraz częściej doświadczam obniżenia się poziomu merytorycznego tej stacji radiowej. Muzycznie poziom ten obniżył się już z odejściem Piotra Kaczkowskiego i Marka Niedźwiedzkiego, ale to, co teraz dzieje się z programami publicystycznymi (szczególnie przy upolitycznionych zmianach personalnych w kierownictwie stacji), zakrawa na kpinę.
Na pocieszenie dodam, że w pamiętny Wielki Piątek, podobno był też materiał o Janie Pawle II, pokoleniu JP II i o tradycjach wielkanocnych. Po prostu w nieodpowiedniej porze włączyłam radio. Ot, traf chciał, żeby mi się ciśnienie świątecznie podniosło.
W Wielki Piątek, kiedy cała rodzina (oprócz mnie) udała się do kościoła, ja zasiadłam w kuchni do produkcji sałatki warzywnej. Po włączeniu radia usłyszałam głos redaktora Strzyczkowskiego, który moderował luźne wejścia telefoniczne słuchaczy. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że mowa była o jednym ze słuchaczy, który publicznie wylał swoje wielkopiątkowe cierpienia – oto żona zmusiła go do wytrzepania trzech dywanów. No i zaczęło się – zaczęli dzwonić słuchacze z radami. Myślałam, że ze złości przegryzę kabel zasilający odbiornik. Ale postanowiłam dać upust mojej irytacji w inny sposób i niewiele myśląc wykręciłam numer do studia.
Może to i lepiej, że dodzwonić udało mi się już za późno, żeby wejść na antenę, bo dzięki temu miałam możliwość odbycia bardzo interesującej rozmowy z panem odbierającym telefony. Zaczęłam od tego, że Trójka wydawała mi się dotychczas jako naprawdę wartościowa stacja, która jako jedyna „trzyma poziom” pośród intelektualnego chłamu w eterze, a tymczasem włączam w Wielki Piątek wieczorem radio, a tam akcja trzepania dywanów. Nikt nie każe się modlić na antenie, albo zrezygnować z muzyki, ale wypadałoby uszanować uczucia religijne dużej części społeczeństwa i przynajmniej postarać się o utrzymanie poziomu wypowiedzi antenowych.
Pan redaktor przyznał mi rację, ale ubolewającym tonem dodał, że Trójka nie robiła materiału o trzepaniu dywanów, a temat ten wyszedł oddolnie. Stwierdził też, że jest to radio dla słuchaczy i musi ono z założenia dostosowywać się do ich potrzeb. Dlatego trzeba się pogodzić z faktem, że ludzie czas spędzają w centrach handlowych i trzepią dywany w Wielki Piątek. Ale czy zapewnienie ludziom chleba i igrzysk to dobra strategia na dłuższą metę?
Pozostało nam tylko ubolewać nad tym, że temat ten wywołał ekstazę u tak dużej liczby dzwoniących. Rozmowę zakończyliśmy bardzo miło, przekazując sobie życzenia świąteczne. Zastanowiła mnie wtedy tylko rozbrajająca szczerość w głosie po drugiej stronie...
Coraz częściej doświadczam obniżenia się poziomu merytorycznego tej stacji radiowej. Muzycznie poziom ten obniżył się już z odejściem Piotra Kaczkowskiego i Marka Niedźwiedzkiego, ale to, co teraz dzieje się z programami publicystycznymi (szczególnie przy upolitycznionych zmianach personalnych w kierownictwie stacji), zakrawa na kpinę.
Na pocieszenie dodam, że w pamiętny Wielki Piątek, podobno był też materiał o Janie Pawle II, pokoleniu JP II i o tradycjach wielkanocnych. Po prostu w nieodpowiedniej porze włączyłam radio. Ot, traf chciał, żeby mi się ciśnienie świątecznie podniosło.
Prześlij komentarz