Nie wiem, czy tempo mojego życia kiedykolwiek się zmniejszy. Ta wysoka prędkość wynika z kilku czynników, ale ostatnio zrozumiałam, że sama to wszystko podtrzymuję. Nie mam czasu na spotkania przy kawie ze znajomymi – bo i nie chcę go mieć. Wiele osób, jakie znam idzie „na piwo” i na starcie nastawia się na picie alkoholu. Nawet jeśli na tym piwie się kończy. Ja wolę zostać „alcohol free” i już tu pojawia się zgrzyt. Co dalej? Siedzimy i po 15 minutach nie ma już o czym gadać. Albo jest – siedzę i słucham fali narzekania. Na wszystko – jakby wypisać wszystko w życiu na jednej liście i lecieć od góry do dołu wylewając hektolitry żalu i niezadowolenia na każdą z pozycji osobno. Spoko, fajnie, każdy przecież ma gorszy dzień. Ale od siedzenia i narzekania nic się samo nie poprawi, a wręcz przeciwnie – zepsuje się humor i mnie i osobie która siedzi po drugiej stronie stołu. Super plan. No i czy w takiej sytuacji wypada mówić, że coś mi wyszło, albo coś się udało? Niby nie powinno być z tym problemu, ale jednak nie chcąc kopać leżącego, narzekam i ja. A przecież nie chcę tego robić! To jest głupie. To nie jest w moim stylu! W rezultacie udaję kogoś innego, kim nie jestem. I co potem? Mam poczucie straconego czasu, gry pozorów, miałkości. Dlatego unikam takich sytuacji. Ale cóż, czasem nie wypada unikać. I tak żyję w świecie konwenansów i pustych baniek nadmuchanych pozorami.
Pytanie tylko – do czego to doprowadzi? Do tego, że wszyscy ludzie, którzy się z tego obłędu nie wyłamią przeżyją te swoje 5 minut na Ziemi jako jedna wielka ludzka wydmuszka. Bez prawdziwości uczuć, działań i myśli. Wierząc w fasadowe znajomości. Ja nie chcę tak żyć. Chcę być prawdziwa, nawet jeśli komuś się to nie spodoba, może odstraszy, zrazi. Mam to w nosie – jeśli ktoś nie akceptuje mnie takiej, jaką jestem, to niech znajdzie sobie innych kompanów do rozmów, imprez czy kielicha. Wolę mieć dwie, trzy bliskie osoby, z którymi nie muszę się zastanawiać, co wypada, a co nie. I chcę, żeby tak zostało. Więc jeśli nie odzywasz się do mnie bo Ci na mnie nie zależy, albo nie jestem Twoim wymarzonym towarzyszem spędzania wolnego czasu – tak trzymaj, silence is better than bullshit.